Choć to, co za chwilę napiszę, nie będzie zbyt odkrywcze, muszę to powiedzieć: Jest wieczór i jest niedziela. Większość z Was zapewne już chodzi nabuzowana poniedziałkową niechęcią i układa poranną wiązankę góralską. Zamiast cieszyć się przepięknym wieczorem, który powoli wchodzi wiosenny klimat, zastanawiacie się, kto Was jutro jeszcze bardziej wkurzy. Jeszcze nic się nie wydarzyło, a wy już zaprwne wyżywacie się na partnerze, na psie, który ostatnio zjadł Ci ulubioną parę butów, albo na szefie, któremu nie zdarzyło się uśmiechnąć w pracy. Skoro u mnie jest tak wesoło i pozytywnie, skąd wiem o takich niedzielnych akcjach? Przez 3/4 swojego życia uskuteczniałem taki pesymistyczny masochizm. Za każdym razem, kiedy zbliżał się poniedziałek, w głowie rozpoczynał się negatywny galop, który zamiast ładowania energią, odbierał mi ją, zanim rozpoczął się tydzień. To nie jest tak, że jaram się każdym poniedziałkiem i skocznym krokiem zmierzam do pracy. Postanowiłem jednak nie narzekać i staram się wykreować swój poranek. Od czego zazwyczaj zaczynamy dzień? Od śniadania i kawy. Wiedząc, co będzie czekać na mnie rano w kuchni, zasypiam z uśmiechem tak wielkim, że wystaje poza ramy łóżka. Kocham niedzielę, poniedziałek i każdy inny dzień. Kocham smacznie rozpoczynać dzień.
- 1 i 1/2 szklanki gryki ekspandowanej,
- 2 kopiaste łyżki stałej części mleczka kokosowego,
- 2 gorzkie czekolady,
- 1/2 szklanki słonecznika,
- 1/2 szklanki pestek dyni,
- 1/2 szklanki orzechów nerkowca,
- 2 łyżki masła orzechowego.
- Grykę wsypujemy do miski,
- Orzechy rozdrabniamy.
- Dorzucamy do miski orzechy, pestki dyni oraz słonecznik.
- W garnku podgrzewamy mleczko kokosowe z pokruszoną czekoladą. Gdy czekolada się rozpuści wlewamy zawartość garnka do miski.
- Dorzucamy masło orzechowe i wszystko mieszamy.
- Jeśli stwierdzisz, że masa jest za mało słodka, możesz użyć syropu daktylowego.
- Masę przekładamy na blachę (20×25 cm) wyłozoną papierem. Dokładnie ją rozprowadzamy i odstawiamy do lodówki na około godzinę. Po wyciągnięciu batony kroimy i zachwycamy się smakiem.
Szybka, bardzo przyjemna przekąska, która na pewno zadowoli niejednego łasucha 😉
Szok, myślałam, że tylko ja w niedzielę wieczorem zamieniam się w podłą wiedźmę, którą należałoby spalić na stosie bez uprzedniego uduszenia. Oczywiście pracuję nad tym, żeby w końcu przestać praktykować późnowieczornoniedzielny dół, dlatego wczoraj po raz pierwszy założyłam sportowe portki i łapcie i przebiegłam swój pierwszy kilometr. Dzięki za świetne przepisy!