Jest czwarta nad ranem, a ja przewracam się z boku na bok, jakby mnie Morfeusz złośliwie przerzucał łopatą z jednej strony na drugą. Poduszka, zamiast przynieść ukojenie, drażni me lico jakby ktoś przykładał rozżarzone węgle. Kołdra, która jeszcze przed chwilą była opoką, teraz wydaje się drewnianą płytą, której drzazgi co jakiś czas wbijają się w moje pośladki. Choć bardzo chcę dotrwać choćby do 6:00, no nie mogę. Pomimo szczerych chęci, k*rwa nie mogę. Schodzę do kuchni, zaparzam kawę i siedzę na kanapie, zastanawiając się, co mogę wciągnąć na śniadanie. Zaglądam do lodówki, a tam pusto jak w bębnie maszyny losującej, przed losowaniem Lotto. Zerkam do pojemnika, gdzie powinno czekać na mnie świeże pieczywo i zamiast niego widzę smutną kromkę, która nie doczekała się konsumpcji i zdążyła się wygiąć jak pracownik budowlany w dniu wypłaty. Z pustego to i nawet Salomon nie naleje, a z jednej wygiętej kromki Vegenerat śniadania nie zrobi. Tym sposobem, o godzinie 6:00 zostałem pierwszym tego dnia klientem Carrefoura i już po kilku minutach zasuwałem do domu z artykułami pierwszej potrzeby. Swoją drogą ciekawy jestem, co pomyślała kasjerka, widząc mój zestaw śniadaniowy. Minę miała raczej nietęgą. Zastanawiam się, co ją bardziej zaskoczyło. Płaty nori, ciecierzyca, jogurt kokosowy, czy fakt, że przyjechałem do sklepu w pidżamie?
- 1 puszka 400g ciecierzycy,
- 2 płaty nori,
- 2 łyżki wegańskiego majonezu,
- 1 łyżeczka musztardy stołowej,
- 1/2 czerwonej cebuli.
- 75g jogurtu naturalnego kokosowego (połowa małego opakowania),
- 2 kopiaste łyżki kukurydzy gotowanej,
- 4 ogórki konserwowe,
- pieprz,
- sól.
- Ciecierzycę odsączamy, płuczemy wodą i wrzucamy do miski.
- Dodajemy majonez, musztardę, jogurt, rozdrobnione płaty nori i wszystko miksujemy, tak by uzyskać gładką konsystencję,
- Cebulę oraz ogórka kroimy w drobną kostkę i dodajemy do miski wraz z kukurydzą.
- Doprawiamy pieprzem i solą.
- Gdyby masa okazała się zbyt gęsta, można dodać odrobinę więcej jogurtu.