Chciałbym obiecać, że to już ostatnie podejście do boczniaka w tym roku, lecz takiej gwarancji dać nie mogę. Nic nie poradzę na to, że ten grzyb pcha się na zastępstwo w prawie każdej potrawie, w której kiedyś występowało mięso. Kilka dni temu obiecałem sobie, oraz kilku osobom, że zrobię kolejną potrawę wigilijną , którą będzie bezrybny śledź. Wczoraj po 24 godzinnym leżakowaniu w marynacie przyszło mi skosztować ryby, która pływała jedynie w misce z marynatą. Swoje spostrzeżenia oraz walory smakowe, opiszę po podaniu szybkiego przepisu oraz oprawy graficznej .
SKŁADNIKI :
- 250g boczniaków,
- 4 cebule,
- kilka ziaren pieprzu kolorowego ( może być osiem ),
- 4 ziarna ziela angielskiego,
- 3 liście laurowe,
- 4 owoce jałowca,
- ok. 300 ml wody,
- 2 łyżki sosu sojowego,
- 1 łyżeczka cukru trzcinowego,
- sól ( pieprz miał focha i wystąpił w postaci niezmielonej )
- 4 łyżki octu jabłkowego,
- 2 łyżki oliwy z oliwek,
- Boczniaki oczyszczamy i smażymy na złocisty kolor, a po usmażeniu i wystygnięciu kroimy na mniejsze kawałki.
- Cebulę kroimy i szklimy ją w garnku na jednej łyżce oleju.
- Usmażoną cebulę, zalewamy wrzątkiem, dodajemy przyprawy, gotujemy przez około 10 minut.
- Dodajemy ocet, olej oraz sos sojowy, zdejmujemy z ognia.
- Układamy boczniaki, i zalewamy marynatą.
- Odstawiamy do lodówki na minimum 24 godziny.
Moje boczniaki były wydaniem eksperymentalnym i choć były przepyszne, przepis który Wam przekazuje musiał ulec małej modyfikacji. Nie posiłkując się żadnymi ściągami dodałem zbyt mało octu i ich ostrość mną nie pozamiatała, a taki był zamiar. Na szczęście niebawem, będę przygotowywał kolejną porcję, tym razem już na Wigilię i na pewno potrawa wyjdzie perfekcyjnie. W smaku są bardzo zbliżone do śledzia, z drobną różnicą: nie ma rybnego posmaku 😉 Na dobrą sprawę wnikliwi, mogą powiedzieć że zrobiłem niesłodkie słodycze, ale tanimi złośliwościami nie zamierzam się przejmować. Smacznego !