Na palcach jednej ręki jestem w stanie policzyć znane mi osoby, które jarają się na widok czerstwego chleba. Podejrzewam, że gdybym dobrze się rozpędził w wyliczeniach, wyszłoby na to, że wszystkie palce są wolne. Nikt w moim otoczeniu nie lubi, gdy buła jest twarda, a z chleba można stawiać potężny mur nie do przebicia. Nie ma w tym nic zaskakującego i nikogo nie powinno dziwić, że człowiek sięga po świeży produkt, gdy ma go w zasięgu ręki. Wnikliwi obserwatorzy i obrońcy niewykorzystanej żywności, tłumnie już stają w gotowości do walki, by mnie wychłostać słownie za herezje, które tutaj wygłaszam. Już czuję na swoich plecach bat, którego świst przenika do mego wnętrza i zadaje ból, jakby ktoś rozcinał skórę. Muszę Was jednak zasmucić moi drodzy wojownicy. U mnie w domu żywność ląduje w koszu, gdy zamiast struktury pokarmu, widzę dżunglę amazońską, przez którą przedziera się cały pułk toksycznych żołnierzy. Od jakiegoś czasu w mojej głowie bujają się dwa terminy „zero waste” oraz „recykling” i to, co kiedyś lądowało w koszu, nagle staje się inspiracją. Szczerze muszę przyznać, że faza na chleb, którą ostatnio załapałem, napędzana jest przeze mnie. Celowo kupuję duże ilości pieczywa, by zmusić mózg do kreatywnego wytrysku.
- 500 g czerstwego chleba,
- 1 l mleka roślinnego,
- 2 łyżki ekstraktu waniliowego,
- sok z połowy cytryny,
- 4 łyżki siemienia lnianego,
- 1 i 1/2 szklanki daktyli,
- 5 łyżek kakao,
- 4 łyżki oleju z pestek winogron.
- Chleb kroimy na mniejsze kawałki i zalewamy jednym litrem mleka.
- Siemię lniane mielimy.
- Gdy chleb zmięknie, wrzucamy wszystko kielicha blendera i miksujemy na gładką masę.
- Masę przekładamy do blachy wyłożonej papierem do pieczenia.
- Pieczemy przez 40 minut w temperaturze 180 stopni.
- Gdy ciasto wystygnie, można je polać czekoladą rozpuszczoną w kąpieli wodnej.
Robiąc to ciasto wspiąłem się bardzo wysoko. Na szczycie tej góry wciśnięta jest flaga z napisem „zero waste”, którą teraz radośnie wymachuję. Życzę wszystkim udanego dnia i mam nadzieję, że po weekendzie zostanie Wam duuuuużo czerstwego pieczywa.
P.S. Najlepiej smakuje następnego dnia 🙂