Lepszego kebsa nie jadłem. Nie piszę tego, by zażywać kąpieli w narcystycznych wodotryskach, lecz dlatego, że taka jest prawda. Świeża, chrupiąca bułka. Zapewne daleka od tych, w których serwowane jest mięso u tureckich handlarzy, ale moja. Smaczna, aromatyczna, przepełniona umiłowanym glutenem i przede wszystkim z wiadomym składem. Zamiennik mięsa stworzony z banalnych kotletów, które bez konkretnej obróbki smakują jak karton namoczony w wodzie. Niestety taka jest prawda. Szału nie ma. Wystarczy się trochę postarać i można zdziałać cuda. Dodatki to już sprawa indywidualna. Można do środka wcisnąć ogórka, pomidora, cebulę, Colesława lub inną mieszaninę warzyw o bliżej nieokreślonej nazwie. Ich ilość i proporcje zależą tylko od Was. Cytując klasyka, który przedstawia się jako Doradca Smaku w jednej ze stacji TV, powiem: „Chcecie więcej? Dajcie więcej!” Z tego miejsca, z lekkim uśmiechem i przymrużeniem oka pozdrawiam Pana Roberta. Kochani, nie chcę przeciągać tego wstępu, więc podwijajcie rękawy i zasuwajcie do kuchni. Życzę smacznego.
Tu mnie znajdziesz