Ostatnio bardzo często przemawiają do mnie warzywa, a co najlepsze zaczęły bardzo mocno panoszyć się w mojej kuchni. Po niezapomnianej orgii z udziałem Pana Szpinaka i Lady Cebuli na łożu z tarty, przyszedł czas na Białą Damę, która bliżej znana jest smakoszom jako Rzodkiew.
Przez całe popołudnie próbowałem ustalić o co jej chodzi, gdyż wleciała do domu z niezbyt przyjazną miną. Początkowo myślałem, że to wynik kiepskiego finału wizyty u fryzjera, ale koniec końców, chyba chodziło o coś innego. Jak się później okazało, przyczyna była głębsza. Postanowiłem znaleźć jej koleżankę do rozmów, bo tylko druga kobieta ogarnie kaprysy i pomoże w niedoli. Pod ręką miałem tylko pospolitą robotnicę o imieniu Julienne i zastanawiałem się czy zwykła obieraczka, może pomóc damie. POMOGŁA…ale o tym już w przepisie…
Może zanim przejdę do rżnięcia Białej Rzodkwi, zajmę się klopsami które nie wiedzieć dlaczego, nagle zeszły na drugi plan.
- 200 g pęczaku,
- 3 łyżki koncentratu pomidorowego,
- 1 kostka bulionowa warzywna BIO ( nie byłem przygotowany na to gotowanie, dlatego bulionu domowego nie miałem – uważam, że taki jest najlepszy ),
- ok. 2-3 wody,
- 1 kostka tempehu smażonego(170 g ),
- 1 sporych rozmiarów cebula,
- 3 ząbki czosnku,
- papryka wędzona,
- tymianek,
- majeranek,
- papryka czerwona słodka,
- kawałek papryki chilli,
- pieprz, sól,
- 2 łyżki bułki tartej,
- 2 łyżki oleju ( do masy ),
- 1 łyżka oleju ( do smażenia cebuli i czosnku ).
- Pęczak gotujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu. W moim przypadku woda została uszlachetniona o bulion i koncentrat. Cały czas doglądamy czy pęczak się nie przypala od spodu i podlewamy go wodą. Gotujemy do miękkości.
- Cebulę i czosnek drobno kroimy i podsmażamy na łyżce oleju.
- Tempeh kroimy w kostkę i wrzucamy do lekko przestudzonego pęczaku, wraz z przyprawami, i papryczką chilli. Wszystko kilka razy traktujemy blenderem, ale pozostawiamy kilka ziaren naszej kaszy by powstała przyjemna faktura.
- Do masy dodajemy cebulę, oraz bułkę tartą. Mieszamy i formujemy kulki wielkości orzecha włoskiego.
- Pieczemy przez ok 30 minut w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni. Po 15 minutach klopsy przewracamy na drugą stronę.
Gdy klopsy dochodzą w piekarniku, możemy się zająć naszą nadąsaną Panią, która prezentuje fryzurę jakby piorun strzelił w rabarbar.
- 1 spora biała rzodkiew,
- 1 jogurt sojowy,
- 2 łyżki soku z cytryny,
- 1 łyżeczka cukru lub syropu z agawy,
- 1 łyżeczka pomidorów suszonych ( drobne płatki) oraz 1 łyżeczka czosnku niedźwiedziego. Jeśli ktoś nie dysponuje tymi przyprawami, można dodać drobno posiekane pomidory z zalewy lub papryczkę chilli, co jeszcze bardziej podkręci smak.
- garść żurawiny,
- pieprz, sól,
- 1 łyżka dobrej oliwy z oliwek.
- Rzodkiew obieramy ze skórki, po czym tniemy ją wzdłuż, używając do tego obieraczki julienne ( to taka obieraczka z kilkoma ostrzami, która tnie warzywa na nitki ).
- Do naszego warzywa wrzucamy pozostałe składniki i mieszamy.
Na talerzu układamy surowy makaron, który jednocześnie jest surówką i podajemy z ciepłymi, chrupiącymi klopsami. Dla mnie danie idealne ! Znalazłem w nim miejsce na węglowodany, białko, minerały, witaminy, tłuszcze…czego chcieć więcej? Wszystkim, którzy lubią dobrze zjeść, ale niekoniecznie ciężko, polecam to danie !!! Życzę udanego dnia, oraz smacznego 🙂
Robiłam "makaron" z cukinii i marchewki, ale żeby zrobić go z białej rzodkiewki nie pomyślałam 🙁 wygląda jak ryżowy 🙂
Jesteś genialny!