Tak jak już pisałem w zeszłym tygodniu,dyskont spożywczy z nakrapianym owadem w logo wprowadził do sprzedaży jarmuż. Kilka dni temu zaserwowałem go jako element słodkiego śniadania w postaci słodkiego koktajlu, dziś wersja będzie lekko wytrawna. Z racji tego, że dla mnie rozpoczął się okres urlopowy, mam więcej czasu na przygotowywanie śniadań. Zanim wstanę z łóżka, mogę poleżeć i spokojnie przemyśleć co zaserwuje jako pierwszy posiłek. Z racji tego, że w sobotni poranek będę uczestniczył w biegu na 100 km, trzeba dostarczyć organizmowi troszkę węglowodanów. Dzisiejszy wybór padł na naleśniki faszerowane tofu i jarmużem.
Poranny festyn rozpoczynamy od przygotowania ciasta na naleśniki, które rozbiorę na czynniki pierwsze i przedstawię poniżej. Proporcji dokładnie nie pamiętam gdyż sypałem wszystko „na oko”, ale postaram się odtworzyć proporcje.
- 1 szklanka mleka sojowego;
- 3/4 szklanki mąki;
- 1 łyżka oleju;
- szczypta soli;
- 1/2 łyżeczki czosnku staropolskiego.
Wszystkie składniki mieszamy, smażymy i odkładamy na bok ( przyjdzie na nie czas ) .
Kolejną czynnością jaką powinniśmy wykonać, jest przygotowanie farszu. W tym wypadku wjeżdża nasz dyskontowy zielony bohater i jego świta, którą należy odpowiednio przygotować do spotkania z naleśnikiem.
- 100 g wędzonego tofu;
- kilkanaście liści jarmużu;
- 1 mała cebula;
- curry;
- sól, pieprz.
Przygotowanie farszu mieści się w trzech prostych punktach:
- Smażenie cebuli wraz z jarmużem.
- Osobne smażenie tofu, które w trakcie smażenia posypujemy curry.
- Wymieszanie składników i doprawienie pieprzem i solą.
Po przygotowaniu naleśnika i farszu, możemy spokojnie przystąpić do zorganizowania spotkania tych dwóch elementów. Forma podania jest dowolna, czy to będzie rulon, trójkąt czy kwadrat, smakuje identycznie i tak samo wybornie. Urlopowe śniadanie uważam za udane i teraz jak na urlopowicza przystało, przyszedł czas na leżakowanie.