Choć prawie już świta, Magda nie może zasnąć i przez jej głowę przechodzi tysiące myśli, jak zagospodarować rozpoczynający się dla nas wspólny urlop. Choć przez głowię przewinęły się już dziesiątki pomysłów, które zaprowadzały nas nad jezioro, morze i kilka nocy spędzonych pod namiotem, to jednak zawsze brakowało tej kropki nad i. Przekręcam się na drugi bok i czuję jak wzrok Magdy nakazuje mi otworzyć oczy, co oczywiście niezwłocznie czynię. Jakoś trudno jest się oprzeć tak sugestywnemu nakazowi. Nie do końca wiem, czy śnię, czy może już się obudziłem, ale słyszę, że jutro się pakujemy i wyjeżdżamy do Łeby. Nie pamiętam do końca swojej reakcji, ale podobno uśmiechnąłem się i zasnąłem. Gdy słońce zaczęło smagać moje wystające spod kołdry lico, zacząłem się zastanawiać, czy wydarzenia sprzed kilku godzin były wyimaginowanym, sennym obrazem, czy może faktycznie zostałem zbudzony informacją o wyjeździe. Tak samo jak Magda nie czekała do rana, tak i ja postanowiłem czekać na jej przebudzenie i szybko potwierdziłem informację o wyjeździe. Wykonaliśmy szybkie 2 telefony organizacyjne do naszym bliskich znajomych, mieszkających w Łebie i byliśmy prawie gotowi do wyjazdu. Jechać jednak do ciężarnej kobiety, z pustymi rękami? Bez żadnych słodyczy ? Dzień wcześniej wystrugałem muffiny z mąki ryżowej, więc robienie tego samego byłoby wysoce niewskazane. Postanowiłem odszukać słoiki z mąką, połączyć dwie inne i sprawić by spożywanie tych małych babeczek, było połączone z owocową słodyczą i wyciekającą, ze środka czekoladą. O tym, co sprawiło radość naszej Oli i fikającej w jej brzuchu małej Otylii, będę rozprawiał poniżej.
- 200 g mąki owsianej,
- 100 g mąki kukurydzianej,
- 2 dojrzałe banany,
- 2 łyżeczki sody oczyszczonej,
- sok z połowy cytryny,
- 100 ml oleju z pestek winogron,
- 3 łyżki siemienia lnianego,
- 5 łyżek syropu daktylowego,
- 2 łyżki kakao,
- 100 g gorzkiej czekolady,
- 1 szklanka mleka roślinnego,
- garść borówek,
- szczypta soli.
- Siemię lniane tradycyjnie mielimy i zalewamy gorącą wodą, delikatnie ponad powierzchnię, tak by utworzył się tzw. „glut”.
- Mąkę mieszamy ze sodą i solą.
- Dodajemy do mąki, olej, siemię mleko, kakao, sok z cytryny, syrop daktylowy, oraz rozgniecione widelcem banany. Mieszamy.
- Wrzucamy do naszej masy kilka borówek (pozostałe wciśniemy na wierzchu), oraz pokruszoną czekoladę.
- Masę wlewamy do foremek (jeśli są silikonowe nie potrzebujemy papilotek) i pieczemy przez ok. 30 minut w temperaturze 180 stopni.
- Po wyjęciu z pieca, nie wyszarpujmy muffinek z foremek, gdyż płynna czekolada sprawia, że są bardzo miękkie. Po ok. 15 minutach są nadal ciepłe, ale już się nie rozpadają.
Jest to kolejna propozycja dla słodkich desperatów, których często dopada nagły spadek cukru. Jeśli dysponujecie kilkuminutową przerwą, spokojnie możecie te babeczki wymieszać w misce i wrzucić na pół godziny do piekarnika. Nic bardziej prostego. Życzę udanego, słonecznego i słodkiego dnia 🙂 Smacznego 🙂
A co z bananami?
Rozgnieść widelcem i do masy :-).
Rozgnieść widelcem i do masy :-).
Ale masz super styl !!!! Rozprawy ciekawsze niż przepisy?!
Ale masz super styl !!!! Rozprawy ciekawsze niż przepisy?!