Nie wiem, czy wśród czytelników jest ktoś, kto przeprowadzał się częściej niż ja. Tym razem to już ostatnie przenoszenie sprzętu kuchennego i wszystkich starych talerzy, które mogłyby kolejnej podróży nie przeżyć. Obiecuję, że od środy, będzie mnie widać częściej z przepisami, nowymi relacjami, no i oczywiście wjadę z gotowaniem na żywo. Jasny „pierun” mnie strzela, gdy sobie pomyślę, że mógłbym stać godzinami w kuchni, a zamiast tego biegam po Castoramie i innych marketach budowlanych. Nie jest to moja bajka. Zdecydowanie lepiej czuje się, dzierżąc w dłoni łyżkę, a nie śrubokręt, czy klucz francuski. Bogu dziękuję za sprzęt Ronic, który niewątpliwie ułatwia mi pracę. Nie dość, że odwala kawał dobrej roboty, to przy tym sam się myje ;)
My tu gadu, gadu….a kartony się same nie spakują.
- 1 kostka wędzonego tofu (Lidl)
- 100 g ugotowanej kaszy gryczanej palonej,
- 1 łyżeczka dymu wędzarniczego w płynie,
- pieprz,
- sól,
- 50 ml oleju lnianego,
- papryka ostra,
- 1 cebula,
- 4 ząbki czosnku,
- olej z pestek winogron do smażenia.
- Cebulę podsmażamy z czosnkiem na niewielkiej ilości oleju z pestek winogron.
- Kaszę gotujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu.
- Po ugotowaniu i lekkim przestudzeniu, wrzucamy wszystko do blendera i miksujemy na gładką masę.
Z braku dymu wędzarniczego pomoże wędzona papryka?
Oczywiście