Jakie to szczęście, że moja Madzia zwana również Kierowniczką Zaplecza Kuchennego lubi zaglądać do garnków i bardzo świetnie sobie radzi z ich obsługą. Po wczorajszej podróży ze Śląska mogłem w domu liczyć na pyszną zupkę, którą przygotowała wcześniej wspomniana przeze mnie dziewczyna. Nie będę się rozpisywał, ani wymądrzał, jedyne co mogę zrobić w tej sytuacji to pochwalić się jak zdolną mam kobietę i sprzedać Wam przepis, który udało mi się cudem wyrwać.
- 3 spore pory,
- mała pietruszka korzeń,
- mała część selera, 1 ziemniak,
- mała puszka mleczka kokosowego,
- 1/2 limonki,
- gałaka muszkatołowa,
- 2 liście laurowe,
- 3-4 ziarna ziela angielskiego,
- sól pieprz (najlepiej kolorowy lub czerwony,
- bulion warzywny ok 1-1,5 litra.
- W garnku na oleju kokosowym dusimy pokrojony w paski por, potartą na grubej jarzynówce pietruszkę i seler.
- Wszystko dusimy z liściem laurowym, zielem angielskim i szczypta startej gałki.
- Wlewamy bulion i wrzucamy pokrojony w małą kostkę ziemniak.
- Wszystko gotujemy na mniejszym ogniu do miękkości.
- Po ugotowaniu warzyw wyciągamy liście i ziele – resztę blendujemy, dodajemy mleko kokosowe i sok z połowy limonki
Do następnego dłuuuuuugiego biegania pozostały 2 dwa tygodnie, więc swobodnie można zaszaleć w kuchni. Nie obrałem jeszcze żadnego kierunku, więc powrót z pracy będę musiał oblać kreatywnym poszukiwaniem inspiracji. Miłego popołudnia życzę, a potencjalnym degustatorom zupy SMACZNEGO 😉