W czasach kiedy jadłem wszystko, nie miałem dylematu, z czym przyrządzić kanapkę serwowaną na śniadanie, czy też kolację. Otwierałem lodówkę, wyciągałem kilka plastrów żółtego sera, który przeważnie był w towarzystwie napompowanej wodą szynki i miałem już gotowy zestaw. Czy zmiana nawyków żywieniowych zmusiła mnie do czasochłonnego mieszania w garach? Czy w jakikolwiek sposób utrudniła mi życie, zajmując mi długie godziny spędzone na dysputach z warzywami? Nic bardziej mylnego. Gdy nie chce mi się wyjść do sklepu, by zrobić zakupy, zbieram wszystko, co jest w lodówce, szafce, czy skrzynce na warzywa i zaczynam rytualny proces gotowania „nawinie” (czyt. wrzucam do gara, co się nawinie). Wśród produktów zawsze jest złociste ziarno, które w półświatku kulinarnym nazywane jest Jaglanką. Niepozorna, ale potrafi wyskoczyć z konkretnym pazurem. W towarzystwie produktów obowiązkowych nie może zabraknąć Cebuli, która tkwiąc w nieformalnym związku z Czosnkiem, wyciska z niego łzy w trakcie rżnięcia. Nierzadko na blacie kuchennym pojawia się Fasola, która za sprawą swego nadęcia często jest spychana na drugi plan. Doceniajcie ją, gdyż jest w kiepskiej kondycji. Ostatnio mi szepnęła do ucha, że czuje się jak outsider. Wymieniać mógłbym godzinami, jaki zestaw ląduje na blacie, ale nie chodzi o to, by przedstawiać zawartość moich szafek. Każdy z Was ma swoje ulubione produkty, bez których dostaje w kuchni epilepsji. U mnie grono takich elementów niebezpiecznie się powiększa. Zastanawiam się nad powiększeniem kuchni. Tylko nie wiem, czy wyburzyć ścianę do sąsiedniego pokoju, czy może zrobić dobudówkę kosztem chodnika przed kamienicą.
- 1 bakłażan,
- 100 g słonecznika,
- 1 puszka białej fasoli,
- 2 łyżki siemienia lnianego,
- 1 łyżka bułki tartej,
- 10 suszonych pomidorów z zalewy,
- 2 łyżeczki kaparów,
- 1/2 łyżeczki papryki wędzonej,
- pieprz,
- sól,
- 1/2 łyżeczki ostrej papryki,
- 2 ząbki czosnku,
- 1 cebula,
- olej z pestek winogron.

- Bakłażana owijamy papierem do pieczenia lub folią aluminiową i wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni na 30 minut.
- Po wyciągnięciu bakłażana z piekarnika, studzimy go, usuwamy pestki i wyciągamy miąższ.
- Cebulę podsmażamy z czosnkiem na oleju.
- Gdy cebula się zeszkli, dodajemy pomidory suszone i podsmażamy przez chwilę. Ściągamy z palnika.
- Do garnka dorzucamy fasolę i bakłażana i słonecznik. Doprawiamy papryką, pieprzem, solą i miksujemy wszystko na gładką masę. Możemy użyć blendera ręcznego lub malaksera.
- Do masy dokładamy bułkę tartą i zmielone siemię lniane. Jeśli masa wydaje się nam zbyt sucha, można dodać zalewy z pomidorów suszonych.
- Przekładamy pasztet do foremki i pieczemy przez 45 minut w temperaturze 180 stopni.

Ile produktów dostępnych jest w lodówce, tyle może być odsłon pieczonego smarowidła. Tak właśnie powstał kolejny pasztet, który pochłaniany jest w ilościach hurtowych. Życzę udanego dnia, oraz smacznego.
Tu mnie znajdziesz