Gdy zacząłem wsypywać mąkę do miski wiedziałem, że nie podam ich tylko w słodkiej odsłonie. Gdzieś w zamyśle błądził twarożek waniliowy, ale wiedziałem że wykombinuję coś jeszcze. Sypałem biały pył zwany mąką, sypałem, a gdy wydawało się, że już wystarczy, dosypałem jeszcze trochę. Chyba zapomniałem ile czasu potrzeba na usmażenie kilkudziesięciu naleśników i tak zafundowałem sobie prawie dwie godziny przy patelni. Chyba przeczuwałem, że zmienię koncepcję w trakcie robienia i idąc z pracy zakupiłem kilogram kiszonej kapusty. Jestem szczęściarzem bo 10 metrów od domu, w warzywniaku sprzedają kapustę, która smakiem wymiata. Musiałem się bardzo pilnować, gdyż przed przygotowaniem potrawy z nabytego kilograma, została tylko połowa. Trzeba było działać, bo na drugi rzut miał pójść sok, w którym była skąpana kapusta. Walczyłem z pokusą jak imprezowicz z zamkiem, po powrocie do domu. Udało się, zwyciężyłem. Kapusta wylądowała w garnku, a ja poza twarożkiem mogłem sobie zafundować wytrawną ucztę.
Tu mnie znajdziesz