Zdarza się raz na jakiś czas, że zasiadam do komputera i gdy próbuję skleić jakiś wstęp do przepisu, w mojej głowie panuje chaos. Czuję pod skórą szalejące pomysły, ale ich niesprecyzowane ruchy nie mogą znaleźć drogi ujścia. Siedzę więc teraz przed monitorem, stukam w klawiaturę i wklepując kolejne wyrazy, traktuje ten manewr jak pas startowy, licząc na rozpęd. Nic się jednak nie dzieje. Zatrzymuje się po jednym zdaniu i wpatruje się jak zahipnotyzowany, w tekst, który za cholerę nie chce się rozwinąć. Zaczynam się zastanawiać nad tą niemocą i grzebiąc paluchami w najciemniejszych zakamarkach moich myśli, próbuję doszukać się przyczyny. Czy to już koniec? Czy moje pomysły zostały w 100% przelane do książki, a teraz już będzie tylko suchar wysmagany kurzem? Zaczynam powoli panikować i choć przy moim biurku nie pada deszcz, czuję że po moim czole spływa zimna kropla wody? W myślach wypłacam sobie solidnego „liścia” i ponownie grzebię w swojej głowie, by jakoś usprawiedliwić tę suszę słowną. W pewnym momencie poczułem ciepło rozpływające się po moim karku, a wraz z nim olśnienie. Już wiem, dlaczego jestem taki nieobecny. Słońce, które wdarło się przez okno i postanowiło zabawić się moim kosztem, nie pozwala na skupienie i wyciąga mnie na zewnątrz. W trakcie wietrzenia myśli, rodzą się pomysły nasączone Amaretto i słodkie jak Tiramisu…ale są też smaki wytrawne, jak ogórek podkręcony ostrym chrzanem.
Tu mnie znajdziesz