Wyjazd na Maraton, noc w Kompleksie Zamkowym w Gniewie – tak się w skrócie zapowiadał z pozoru bardzo spokojny weekend. Ten jednak rozpoczął się bardzo emocjonalnie i rzec by można z wielką prędkością za sprawą mojego niezbyt ogarniętego planu wyjazdu. 15.08 dzień startu w Maratonie Solidarności, wyjeżdżamy o 7:00 do Gdańska gdzie mieliśmy pozostawić samochód by SKM-ką udać się do Gdyni w celu odebrania pakietu startowego. Znikomy, wewnętrzny niepokój jednak nakazał mi sprawdzić czas otwarcia bura zawodów, no i masz…pozostało do zamknięcia 1 godzina i 20 minut i prawie 130 km do pokonania. Na szczęście prezent od rządu w postaci otwartej autostrady i umiejętności prowadzenia pojazdu Kierowniczki Zaplecza, bezpiecznie pozwoliły nam dotrzeć na miejsce przed czasem. Nie będę opisywał w jakim czasie to się odbyło, bo to aż niewiarygodne jest 🙂 Na miejscu szybko i sprawnie odebrałem pakiet i pozostała godzina na witanie się ze znajomymi, wspólne foty etc.
Na starcie spotkałem też Zbyszka Malinowskiego, którego miałem okazje poznać na mecie ultramaratonu Szczecin – Kołobrzeg. Była to okazja by mu pogratulować ukończenia legendarnego biegu BADWATER. Nie ma co ukrywać człowiek z żelaza.
Jeśli chodzi o sam start, miał to być, jak już wcześniej pisałem , świetny trening przed biegiem 24 godzinnym. Krótko przed wystartowaniem zdecydowałem , że pobiegnę z Agnieszką – koleżanką klubową , debiutującą w maratonie. Uważałem , że dla mnie to będzie idealne tempo a Agnieszka będzie czuła się pewniej mając wsparcie na trasie. Założenie było na 4:15, ale nie wiedzieć dlaczego już po kilometrze przemierzaliśmy trasę wraz z „balonikami” na 4:00. Warunki pogodowe zaczęły się rozkręcać i powoli z nieba spadało na nas „piekło” . Biegliśmy w połowie, tak więc wody nie brakowało..cały dystans mieliśmy chłodzenie zapewnione. Moja podopieczna, przeżywała jakieś kryzysy podobno, były jednak słabsze od niej samej, wręcz niewidoczne. Gnała do przodu nie pozwalając się nikomu wyprzedzić i tym samym zabierając wszystkim wyprzedzanym resztki ich sił 😉 W pięknym stylu ukończyliśmy maraton w czasie 4:05:45 – z tego miejsca jeszcze raz serdecznie gratuluję Agnieszce 🙂 Piękny wynik w debiucie ! Warto też wspomnieć, że w Gdansku czekała Anka Górska , która po przekroczeniu mety wcisnęła mi na głowę przepiękną, ręcznie wykonaną koronę, której niestety fotografii nie posiadam. Dzięki Anka 🙂
Atrakcji weekendowych jeszcze nie koniec. Wraz z Kierowniczką postanowiliśmy skonsumować nagrodę zgarniętą na Biegu Papiernika w Kwidzynie, którą był nocleg w Pałacu mieszczącym się przy Zamku w Gniewie. Dojeżdżając do Zamku miałem wrażenie, że przyjechaliśmy na jakiś lokalny bieg. Ulice zamknięte , wszędzie porozstawiane służby porządkowe kierujące ruchem. Dopiero uprzejmy Pan w mundurze, uświadomił nas, że właśnie trafiliśmy na trzydniowy festiwal Gospel 🙂 Nasze miny były bezcenne, podejrzewam, że zdziwienie, szoki i niepohamowany śmiech stworzyły niezłą mieszankę mimiczną 🙂 Pobyt – bardzo udany – tyle w temacie zwiedzania , spania i jedzenia 🙂
Weekend zakończyłem wczoraj zaprezentowanym obiadem, który jeszcze dziś gdzieś szaleje w moich kubkach smakowych. Oprócz tego spędziłem miłe chwile z bliską mi osobą i wiem, że wykonałem bardzo dobry trening jednocześnie towarzysząc Agnieszce w debiucie, czyli przyjemne z pożytecznym 🙂 Teraz przyszedł czas na regeneracje bo już za kilka dni start w elbląskiej Bażantarni na dystansie 50 km .