Powoli zaczynam wskakiwać na właściwe i pełne obroty, dlatego dziś również dokładam do pieca z nową potrawą. Zmiksowane awokado niejednokrotnie gościło w moim menu, ale w postaci zupy jeszcze nie miało okazji. Dawno już się nie wymądrzałem w temacie składników, których używam, dlatego dziś przyszła pora na przekazanie odrobiny encyklopedycznej wiedzy, którą naturalnie wyszarpnąłem z internetu.
- kwas foliowy zawarty w awokado, chroni przed chorobami serca,
- pomaga w utrzymaniu naszych stawów w odpowiednim stanie,
- pomaga uniknąć wielu zwyrodnień i problemów związanych z ruchem,
- ma 60% więcej potasu niż banan a potas pomaga regulować ciśnienie krwi,
- chroni nasz organizm przed takimi chorobami jak: zawał, choroby serca, rak, cukrzyca,
- zmniejsza oznaki starzenia,
- przez zawartą w nim luteinę pomaga zachować długo wzrok,
- reguluje poziom cukru we krwi.
- 1 por,
- 2 ziemniaki,
- 2 łodygi selera naciowego,
- 1/4 średniego selera,
- 2 liście laurowe,
- 4 ziarna ziela angielskiego,
- 2 awokado,
- świeża melisa,
- pieprz, sól.
- szczypiorek,
- sok z 1/2 cytryny,
- 3 ząbki czosnku,
- pieprz cayennne,
- gałka muszkatołowa
- oliwa z oliwek,
- śmietanka sojowa.
- 1 l gorącej wody.
- Por oraz seler naciowy kroimy i podsmażamy w garnku z dużym dnem z 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej.
- Dorzucamy pokrojony seler biały oraz ziemniaki i zalewamy gorącą wodą.
- Dorzucamy ziele angielskie i liść laurowy ( gotujemy do momentu gdy warzywa będą miękkie).
- Awokado rozcinamy na pół, wyciągamy pestkę i miąższ miksujemy z czosnkiem, sokiem z cytryny, garścią liści melisy, oraz śmietaną.
- Po wyciągnięciu liści laurowych i ziela angielskiego miksujemy wywar i dodajemy zmiksowane awokado.
- Zupę podajemy posypaną świeżo zmielonym pieprzem kolorowym oraz posiekanym szczypiorkiem i melisą.
Składników, na pierwszy rzut oka wydaje się być sporo, ale uwierzcie mi, przygotowywanie tej zupy jest szybsze niż napisanie receptury. Zupa sycąca, a przegryzana grillowanym pieczytwem nabiera nowego smaku. Polecam gorąco 🙂
P.S. Gdy zupę odgrzewamy, nie doprowadzamy jej do etapu „gotowania” gdyż staje się gorzka.
Smacznego 🙂