Usmażyłem wczoraj wieczorem „kilka” naleśników, które wbrew moim założeniom utworzyły całkiem pokaźną wieżę. Wpatrując się w piętrzące się placki, wyobrażałem sobie, z czym je zjem, ale ani dżem, ani mało orzechowe nie generowały uśmiechu. Postanowiłem nie wprowadzać chaosu i nie przewracałem wszystkiego do góry nogami w poszukiwaniu słodyczy. Zachowałem zimną krew i z miną pokerzysty zacząłem wodzić wzrokiem po kuchni z nadzieją, że za chwilę dostanę olśnienia jak Piotrek z zaczarowanym ołówkiem w dłoni. Stało się jednak całkiem inaczej. Myśl, która była jak iskra zapalna, powoli wdzierała się do mojej głowy, przygotowując miejsce dla kolejnych koncepcji. Czułem jak z każdą minutą na kreatywnej półce w mojej głowie, zwiększa się ilość produktów, roztaczając wokół siebie słodki blask. Wiedziałem, że to, co się dzieje w mojej głowie, nie jest niczym odkrywczym, ani kontrowersyjnym, ale potrzebowałem czegoś innego. Chciałem coś zmiażdżyć blenderem, by móc się sponiewierać smakiem. Udało się!
- 1 szklanka daktyli,
- 1 banan,
- 240 g ugotowanej ciecierzycy ( puszka 400 g),
- 2 łyżki kakao,
- 2 łyżki słonecznika,
- garść orzechów włoskich,
- szczypta imbiru,
- sok z 1/2 cytryny,
- sok z 1/2 pomarańczy.

- Daktyle zalewamy wrzątkiem i odstawiamy je na około 30 minut.
- Do malaksera wrzucamy ciecierzycę, banana, sok cytrynowy i pomarańczowy. Miksujemy do uzyskania gładkiej konsystencji.
- Dorzucamy pozostałe składniki i ponownie miksujemy.
- Podajemy na białym, świeżym pieczywie lub z naleśnikami.

Uwielbiam takie zdrowe połączenia. Po raz kolejny za sprawą impulsu, słodko się obżarłem bez wyrzutów sumienia. Pozdrawiam Wszystkich, miłego dnia, oraz smacznego życzę 😉
A bez ciecierzycy przejdzie?
wiadomo ile takie cudo może postać w lodówce? 🙂
Wyśmienite. Nie było ciecierzycy to dałem białą fasolę, dodałem też trochę drapanej skórki z pomarańczy i cytryny. Dzięki.