Uparłem się, by dziś popracować trochę na dworze, w pełnym słońcu. Laptop już tak się nagrzał, że za chwilę będę musiał smarować nadgarstki kremem na oparzenia. Mam wrażenie, że osiągnął już temperaturę, która umożliwiałaby ścięcie ciasta naleśnikowego. Może to całkiem dobry pomysł, by zamknąć za chwilę komputer i na obudowie machnąć kilka pancakesów, robiąc jednocześnie transmisję na facebooku. Swoją drogą myślę, że mógłbym zostać pionierem i rewolucjonistą świata kulinarnego. Wyobraźcie sobie piękne, pulchne placuszki, serwowane z kremem orzechowym i owocami. Oczami wyobraźni widzę już bigos świąteczny smażony na przenośnym komputerze. Musiałbym tylko ogarnąć jakąś ramkę, żeby kapusta nie spadała na stół. Mogłoby się to spotkać z oburzeniem obsługi restauracji, przed którą się znajduję. Chwila, chwila. Czy ja przypadkiem nie miałem pisać o szparagach i o włoskim placku, który zwie się farinata? Chyba nie tylko laptop się przegrzał. Dzień dobry.
Tu mnie znajdziesz