Dlaczego opisując roślinne potrawy, używamy nazewnictwa, które przypisane jest potrawom mięsnym? Powodów jest kilka, które oczywiście mogą spotkać się ze zrozumieniem lub ze strumieniem pomyj wylewanych na ludzi popełniających to „świętokradztwo”. Na swojej drodze spotkałem już dziesiątki osób, które twierdzą, że zrezygnowali z mięsa z pobudek etycznych i choć brakuje im smaku niektórych potraw, nie zabijają, by się najeść. Dlaczego nie wyjść im naprzeciw i nie kombinować z kształtem, smakiem czy nazewnictwem? Przecież kotlet wykonany z soi, mąki czy też innej ciecierzycy, nikogo nie obraża, nie krzywdzi, ani tym bardziej nie powinien zaboleć? Nie do końca rozumiem „dupościsk” niektórych konsumentów kuchni tradycyjnej, którzy na widok wegańskiego steka dostają białej gorączki i zamieniają się w wyrzutnię jadu. Przecież na dobrą sprawę, mięso jest tylko nośnikiem smaku, a całą robotę odwalają przyprawy. Apeluję więc do potencjalnych hejterów i wszystkich, którzy zamierzają mi wytknąć nieprawidłowość w nazewnictwie: Nie zaglądam Wam w gary i nie komentuję golonek, steków i tatarów. W ramach zdrowych relacji międzyludzkich powstrzymajcie się od niczego niewnoszących komentarzy, gdyż wrażenia one na mnie nie zrobią. Próbowałem kuchni tradycyjnej kuchni przez 35 lat, smakowałem jej i niejednokrotnie się nią zachwycałem. Dziś ona jest dla mnie źródłem inspiracji i dzięki niej rozwijam się, gotując z trawy i kamieni.
- 3 szklanki mąki pszennej,
- woda.
- Do mąki stopniowo dolewamy wodę i wyrabiamy gładkie ciasto, które musi być nieco twardsze niż pierogowe. Nie może się kleić do rąk.
- Po wyrobieniu ciasta, odstawiamy je na około 30 minut by „odpoczęło”.
- Ciasto przekładamy do miski, którą wstawiamy do zlewu.
- Cienkim strumieniem puszczamy lodowatą wodę i formując kulę, wypłukujemy z ciasta skrobię.
- Czynność powtarzamy do momentu, aż z ciasta przestanie wypływać „mętna” woda. Proces trwa około 30 minut.
- Kulę dzielimy na 3 lub 4 porcje (musimy wziąć pod uwagę, że gluten zwiększy swoją objętość w trakcie gotowania) i delikatnie rozpłaszczamy. Nie wałkujemy by nie uszkodzić struktury.
WYWAR:
- 4 liście laurowe,
- 5 ziaren ziela angielskiego,
- 1 łyżeczka majeranku,
- 3 łyżki sosu sojowego,
- 2 łyżki przyprawy do karkówki do gotowania + 1 łyżeczka do smażenia,
- 1 mała papryczka chilli,
- 1 cebula,
- 1 l wody,
- musztarda sarepska ( do smażenia),
- olej z pestek winogron (do smażenia).
- Zagotowujemy w garnku wodę, po czym wrzucamy do niej obraną cebulę, chili, oraz wszystkie przyprawy.
- Wkładamy do garnka glutenową masę i gotujemy przez około godzinę.
- Po wyciągnięciu z garnka, delikatnie osuszamy seitan, pozbywając się nadmiaru płynu zaciągniętego z wywaru.
- Smarujemy „karkówkę musztardą, skrapiamy oliwą i obsypujemy przyprawą.
- Wrzucamy na grilla lub patelnie grillową i smażymy do momentu satysfakcjonującego nas wypieczenia.
Tak jak obiecałem przy ostatnim wpisie, kombinacje seitanowe będą się pojawiać często. Chyba nie ma lepszego okresu niż wiosenno – letnie zmagania grillowe. Życzę wszystkim udanego płukania, oraz smacznego.
P.S. nadal leżę na podłodze i nie mogę się nadziwić 😉
Pomysł ciekawy i wygląda apetycznie 🙂 Mam pytanie, czy ta masa ma być przez całe pół godziny pod bieżącą wodą?
Należy ja obracać, wręcz wyciskać/wypłukiwać z niej skrobię
Może tylko/aż dlatego, że dobrze jest, kiedy nazwa oddaje istotę rzeczy, albo przynajmniej nie zafałszowuje rzeczywistości.